Pełna poezji i mądrych refleksji opowieść o przyjaźni, miłości i życiu. Historia przybysza z malutkiej planety, który swobodnie przekracza granice między światem realnym, a sferą niezwykłości. MAŁY KSIĄŻĘ przypomina o tym, że „[…]wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi, tyle, że tylko nieliczni z nich jeszcze o tym pamiętają”. Może więc warto wrócić w magiczną krainę dzieciństwa i zobaczyć świat na nowo wrażliwymi oczami dziecka?
Czy „Mały książę” to tylko bajka? Z pozoru tak. Ale pozory mylą i sam autor – Antoine de Saint-Exupéry – chętnie by tym słowom przyklasnął. Gdy jego bohater spotyka na pustyni lisa, dowiaduje się, że „[…] dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.” (przekład: Jan Szwykowski). „Mały książę” to genialna bajka dla dzieci i dla dorosłych, które więcej mówią o życiu, niż grube, uczone księgi.
Bohater opowieści pochodzi z maleńkiej planety, na której były trzy wulkany (ten wątek może dziś zabrzmieć szczególnie aktualnie). Była tam również Róża, którą bohater pokochał, przekonany o jej niepowtarzalności. Kiedy wyrusza w podróż, zaciekawiony, jak wygląda pozostała część wszechświata, napotyka na drodze niezwykłych mieszkańców innych planet, m.in. Króla, Bankiera i Geografa.
Mały Książę przekonuje się o śmieszności dorosłych, lecz – tak naprawdę – sprawia, że to my sami przeglądamy się w lustrach. Król myśli, że rządzi gwiazdami, ale tylko rozkazuje im robić to, co i tak robią bez jego rozkazów. Pijak pije, ponieważ wstydzi się tego, że pije. Geograf rysuje mapy, ale nigdy nie opuszcza swojego biurka…
Mały Książę przekonuje się, że wszechświatem rządzi absurd – śmieszność „dorosłych” to przecież śmieszność nas samych i naszego świata. Ale najboleśniejszy cios spotyka go na Ziemi, gdzie napotyka ogród pełen róż. I dopiero długa przygoda na pustyni z jej mądrym mieszkańcem, Lisem, rozjaśnia nieco ulotny sens istnienia, w którym „Mowa jest źródłem nieporozumień”. Oswojony Lis wypowiada też jedną z najmądrzejszych sentencji: „Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś”.
Nie zdradzimy finału przedstawienia, w którym kolejne przygody Małego Księcia uzupełniają piosenki. Nie powiemy, jak się skończy jego niebezpieczne spotkanie ze Żmiją. Możemy jednak zdradzić prawdopodobną historię powstania tej niezwykłej książki, którą przetłumaczono na – uwaga! – ponad 180 języków (w tym na łacinę).
Autor książki, Antoine de Saint-Exupéry, był znakomitym pilotem. W roku 1935 wraz z nawigatorem wziął udział w próbie pobicia rekordu przelotu na trasie Paryż-Sajgon (tak, ten sam co w MISS SAIGON). Po blisko 19 godzinach lotu, samolot rozbił się na Pustyni Libijskiej, która jest częścią Sahary. Obaj śmiałkowie przeżyli katastrofę, ale groziła im śmierć z pragnienia. Mieli tylko kilka winogron, jedną pomarańczę i dość wody na jeden dzień. Już na drugi dzień zaczęły się halucynacje. Trzeciego dnia przestali się pocić – odwodnienie stało się faktem. Na szczęście czwartego dnia odnalazł ich przypadkiem przejeżdżający na wielbłądzie Beduin…
Beduini potrafią przetrwać na pustyni. Oni i tylko oni. Zastosowali wobec pilota i nawigatora odwieczne sposoby, który przywróciły ich do życia lepiej, niż znana nam medycyna. Podczas tułaczki na pustyni autor książki obserwował feneka – pustynnego „lisa” (właściwie jest to ssak drapieżny z rodziny psowatych). Niewątpliwie stał się on inspiracją dla postaci Lisa, mądrego przyjaciela Małego Księcia na Ziemi.
Antoine de Saint-Exupéry napisał „Małego Księcia” w czasie pobytu na Long Island w 1943 roku. I tylko w tym jednym przypadku sam zilustrował swoje dzieło. Bohaterski lotnik tęsknił za ojczystą Francją znajdującą się wtedy pod niemiecką okupacją. Chciał wrócić do kraju i walczyć, ale najpierw odwiedziła go w USA żona, Consuela (to dla niej rozszerzył wątek Róży w swojej opowieści). Pisarz wytrwał na emigracji dwa i pół roku. Wrócił do Europy i zaciągnął się do lotnictwa Wolnych Francuzów – miał wtedy 44 lata, a górną granicą wieku pilotów wojskowych było 35 lat.
Latał w dywizjonie rozpoznawczym, przeżył kolejny wypadek przy lądowaniu. Został awansowany do stopnia majora. Stacjonował na Korsyce. Na swoją ostatnia misję wystartował 31 lipca 1944 roku – miał fotografować niemieckie wojska w okolicach Lyonu. Nigdy więcej go nie widziano. Na temat śmierci pilota-pisarza krążyły liczne legendy, ale nie było w nich nic pewnego. Dopiero w 1998 roku rybak wyłowił z Morza Śródziemnego w okolicy Marsylii należącą do pisarza bransoletkę.
Pozostałości samolotu Saint-Exupéry’ego znaleziono i zidentyfikowano dopiero w 2000 roku. Jego F-5 Lighting wpadł do wody w pobliżu wyspy Frioul koło Marsylii. Prawdopodobnie zestrzelił go niemiecki pilot Robert Heichelle, który raportował unieszkodliwienie atakującego go Lightinga 31 lipca około godziny 12:05.
Warto pamiętać, że Antoine de Saint-Exupéry jest także autorem książki „Ziemia, planeta ludzi” – jednego z najpiękniejszych esejów na temat międzyludzkich więzi, potrzeby solidarności i wspólnoty. To, co nasz Mały Książę odkrywa na kolejnych odwiedzanych przez siebie planetach (z Ziemią włącznie), dorosły już bohater obserwuje z pozycji samotnego pilota odbywającego nocny lot nad światem.